Polska to swoista kultura. To tęsknota za wolnością i dla wolności szacunek. To gotowość do obrony tej wolności za cenę życia. Polska to tradycja, tysiącletnia wierność chrześcijańskiej idei dobra. Polska to polski język i polski obyczaj. Polska to szlachetność i rycerskość.
Nie jest to zwykła, trywialna duma narodowa.
Polska nigdy nie wyhodowała rodzimych tyranów, polskość nigdy nie została upodlona dyktaturą ani totalitaryzmem na polskości wyrosłym.
Rdzenia polskości nigdy nie przeniknęły żądze deptania innych kultur ani narodowości.
Być może to przypadek, ale to właśnie Polska zachowała szlachetność.
Może sobie na to zasłużyliśmy, może nie – ale to właśnie nam się to udało.
Maciej Dudek, Czy Polska to państwo?, http://libertarianizm.wordpress.com/2007/06/29/czy-polska-to-polskie-panstwo/
National borders are imaginary lines on a map that people are willing to kill and die to keep imagining.
I am not talking about natural physical boundaries like rivers and mountain ranges, or different zones like deserts or forests. These can make real differences in the needs of the people who live there. Those differences can be worked out through cooperation and compromise and trade. I am talking about lines on a map that cut through the natural zones and ignore natural boundaries. Lines that can force different cultures together or separate one culture. Lines that ignore realities of different needs and goals for the purpose of unifying under one authority people who might choose to form a culture of their own. This ignores the basic right of association.
Borders allow governments to control all the people who live inside the lines. It gives them an excuse to send people to their deaths against the people across the lines. Governments need a "them" to unite the people against in fear; borders empower that. Forcing people to get permission to cross those lines allows governments to keep prisoners and gather information on, and even physically search those who are allowed to cross. Borders are a great psychological tool for people control. I just don't buy into the propaganda.
Kent McManigal, National Borders, http://kentmcmanigal.blogspot.com/2008/11/national-borders.html
I was still an atheist when my son was born. At some point when he was a baby the subject of talking to your kids about death came up, and it made me feel so depressed. How on earth can I ever break it to him?, I thought. Is there maybe some Barney episode that could handle this one for me, where he sits down with the kids and explains that everybody will die one day? Maybe he could incorporate a little song to soften the part about how there's no eternal soul or memory beyond the grave so you simply cease to exist. But then you just know that that nosy kid with the glasses is going to ask, "But Barney, doesn't that mean that my existence and all of human history is utterly meaningless?", and then Barney's going to do something like rhyme "abject despair" with "a fun day at the fair" to the tune of Pop Goes the Weasel and just annoy me further.
[Sarah said:] My kids love bugs to death... literally, and then don't understand why they won't play anymore. . . . If you describe it [death] as serious but natural, they'll receive it as serious but natural. If you're freaked out and sad, they'll be freaked out and sad.
Jennifer F., Talking to your kids about death, http://www.conversiondiary.com/2007/06/talking-to-your-kids-about-death.html
The great challenge in ethical debating is possessing the leverage to radically extend people’s opinions about core moral issues. This is easier than it sounds, since a good philosopher does not change people’s minds, but rather just logically expands the principles they already accept.
Most people already consider violence and theft to be morally wrong. However, as morality gets more abstract, it gets harder and harder for people to maintain their consistency. I can’t even count the number of times people have agreed with me that “theft is wrong,” but who then instantly become baffled when I reply “therefore taxation is wrong.” It’s the same with the military. No one has any trouble with the equation: Man + murder = evil. Throw in one little inconsequential variable, however, and most people get very confused. Man + murder + green costume = ?zzttz¿¡[short circuit] um, national hero?
Our real challenge is to extend the moral principles everyone already accepts – thus if we lack a solid argument for the universality of those moral principles, we are unlikely to gain much ground. I believe that our lack of a compelling argument for universal principles is one reason we have made so little progress over the last century or so. If moral rules are accepted (i.e. murder = evil), but universal consistency is optional, we have no real leverage to change people’s thinking.
I truly believe that we must resist the short-term tactics of arguing only about politics and economics, and instead spend our energies hacking through the challenges of defining arguments for an objective and universal morality. If we can come to a rigorous, well-defined and well-understood theory of morality, then we will gain immense traction, and can finally begin to achieve the success that has hitherto eluded us. Without a doubt, my suggestions are far more strategic and tactical, but I think that it is very clear by now that our prior tactics have not succeeded. If we train ourselves in moral reasoning, and learn how to refute those who oppose universal ethics, rather than, say, merely arguing against the minimum wage, then we can really truly turn the tide of history and save not just libertarianism, but the world.
Stefan Molyneux, Universal Morality: A Proposition, http://freedomain.blogspot.com/2007/01/universal-morality-proposition.html
Osobiście byłem wierzącym od lat dziecięcych, nie znając problemów apologetycznych. Zacząłem je studiować dopiero w 25 roku życia. Wydaje mi się – o ile dobrze pamiętam te dawne czasy – że samej wiary we mnie to studium nie wzmocniło, gdyż ona tkwiła korzeniami gdzie indziej, ale doznałem bardzo dużo radości dowiadując się, na jak bardzo solidnych racjonalnych fundamentach się opieramy. Jest wielką radością dla katolika świadomość, że wiara jego jest rozumna, że jest w pełni uzasadniona nie tylko wobec Boga i własnego sumienia, ale i wobec całej ludzkości.
Trudno uwierzyć, by naprawdę miłował Boga ten, kto nie ma dla Niego czasu. Każda dziewczyna, nawet bardzo zapracowana, znajdzie czas, by spotkać się ze swoim chłopcem, znajdzie czas, bo uważa to za rzecz ważną. Jeżeliby nie znalazła czasu, on słusznie wątpić będzie o jej miłości. Człowiek znajdzie czas na to, co jest dla niego naprawdę ważne. Jeżeli więc nie znajdzie czasu na modlitwę, to niezawodnie świadczy to o błędnej hierarchii wartości, jaką posiadamy.
W krzyżu nie jest najważniejsze cierpienie, lecz wypełnienie Woli Bożej aż do końca. Chrystus w Ogrójcu nie prosił Ojca o mękę. Wręcz przeciwnie, o jej odsunięcie, jeśli to możliwe. My chrześcijanie też powinniśmy być nastawieni nie na cierpienie, ale na spełnienie Woli Bożej do końca, choćby przez ból, jeśli to konieczne.
Kto chce więc wychować chrześcijanina, musi przede wszystkim to zapewnić, aby ten człowiek się modlił. Jak nie można kształtować żelaza wyjętego z ognia i ostygłego, tak i duszy wyjętej z atmosfery modlitwy nie da się formować, bo ma ona w sobie wewnętrzne stwardnienie pychy, na które prócz modlitwy nie ma innego lekarstwa. Gdy człowiek się modli, coś się w nim zmienia, nawet gdy on sam o tym nie wie.
Nie jest prawdziwe to modne porzekadło – nie ma cudów – bo właśnie cuda są, ale widoczne tylko dla tych, którzy umieją patrzeć z wiarą na zwyczajne z pozoru sprawy.
Św. Jakub Apostoł mówi, że to jest tak bardzo trudna rzecz, że żaden człowiek nie potrafi języka ujarzmić. Tylko Bóg może człowiekowi dać tę moc. Bo nie o to chodzi, żeby człowiek nie mówił, ale żeby mówił to, co trzeba, jak trzeba i ile trzeba.
Piotr Rostworowski OSB/Er. Cam., Myśli wyszukane, http://www.kameduli.pl/mysli.php
Bank centralny „kreuje” pieniądz z niczego, po czym „pożycza” wykreowany w ten sposób pieniądz bankom komercyjnym, które z kolei udzielają kredytów zabezpieczonych hipotecznie. Dowodem praktykowania tego procederu jest inflacja, która w Polsce, w okresie od stycznia do października 2006 r. wyniosła 1,6 proc. Akurat nie jest to dużo, ale jeśli zestawimy to z rozmiarem PKB w 2006 r. (976 mld zł), to znaczy, że bank centralny mógł metodą wypłukiwania złota z powietrza wykreować ponad 15 mld zł.. To akurat tylko o 5 mld zł więcej od sumy hipotecznych kredytów mieszkaniowych udzielonych w III kwartale bieżącego roku (10,8 mld zł). Mamy tedy do czynienia z „nadpłynnością”, zarządzaną przez stosunkowo nielicznych dysponentów. Najwidoczniej musieli oni ostatnio nabrać wątpliwości, czy ta gotówka wkrótce będzie cokolwiek warta, skoro gołym okiem widać, że próbują pozbyć się jej jak najszybciej, lokując ją w nieruchomościach. Tylko w ten sposób bowiem można wytłumaczyć gwałtowny wzrost cen w tej branży. W ten oto sposób banki i instytucje finansowe stają się właścicielami całych miast i całych krajów za pieniądze, które rządy odebrały obywatelom tych miast, czy krajów, albo banki centralne w zmowie z rządami „wykreowały”.
Stanisław Michalkiewicz, Dach nad głową, http://www.kapitalizm.republika.pl/michal15.html
[Gilbert Keith Chesterton said:] “The free man owns himself. He can damage himself with either eating or drinking; he can ruin himself with gambling. If he does he is certainly a damn fool, and he might possibly be a damned soul; but if he may not, he is not a free man any more than a dog.”
TheAnchoress, Chesterton & Lewis warn against tyranny, http://theanchoressonline.com/2008/06/03/chesterton-lewis-warn-against-tyranny/
Polska nigdy nie wyhodowała rodzimych tyranów, polskość nigdy nie została upodlona dyktaturą ani totalitaryzmem na polskości wyrosłym.
Rdzenia polskości nigdy nie przeniknęły żądze deptania innych kultur ani narodowości.
Być może to przypadek, ale to właśnie Polska zachowała szlachetność.
Może sobie na to zasłużyliśmy, może nie – ale to właśnie nam się to udało.
Maciej Dudek, Czy Polska to państwo?, http://libertarianizm.wordpress.com/2007/06/29/czy-polska-to-polskie-panstwo/
_______
National borders are imaginary lines on a map that people are willing to kill and die to keep imagining.
I am not talking about natural physical boundaries like rivers and mountain ranges, or different zones like deserts or forests. These can make real differences in the needs of the people who live there. Those differences can be worked out through cooperation and compromise and trade. I am talking about lines on a map that cut through the natural zones and ignore natural boundaries. Lines that can force different cultures together or separate one culture. Lines that ignore realities of different needs and goals for the purpose of unifying under one authority people who might choose to form a culture of their own. This ignores the basic right of association.
Borders allow governments to control all the people who live inside the lines. It gives them an excuse to send people to their deaths against the people across the lines. Governments need a "them" to unite the people against in fear; borders empower that. Forcing people to get permission to cross those lines allows governments to keep prisoners and gather information on, and even physically search those who are allowed to cross. Borders are a great psychological tool for people control. I just don't buy into the propaganda.
Kent McManigal, National Borders, http://kentmcmanigal.blogspot.com/2008/11/national-borders.html
_______
I was still an atheist when my son was born. At some point when he was a baby the subject of talking to your kids about death came up, and it made me feel so depressed. How on earth can I ever break it to him?, I thought. Is there maybe some Barney episode that could handle this one for me, where he sits down with the kids and explains that everybody will die one day? Maybe he could incorporate a little song to soften the part about how there's no eternal soul or memory beyond the grave so you simply cease to exist. But then you just know that that nosy kid with the glasses is going to ask, "But Barney, doesn't that mean that my existence and all of human history is utterly meaningless?", and then Barney's going to do something like rhyme "abject despair" with "a fun day at the fair" to the tune of Pop Goes the Weasel and just annoy me further.
[Sarah said:] My kids love bugs to death... literally, and then don't understand why they won't play anymore. . . . If you describe it [death] as serious but natural, they'll receive it as serious but natural. If you're freaked out and sad, they'll be freaked out and sad.
Jennifer F., Talking to your kids about death, http://www.conversiondiary.com/2007/06/talking-to-your-kids-about-death.html
_______
The great challenge in ethical debating is possessing the leverage to radically extend people’s opinions about core moral issues. This is easier than it sounds, since a good philosopher does not change people’s minds, but rather just logically expands the principles they already accept.
Most people already consider violence and theft to be morally wrong. However, as morality gets more abstract, it gets harder and harder for people to maintain their consistency. I can’t even count the number of times people have agreed with me that “theft is wrong,” but who then instantly become baffled when I reply “therefore taxation is wrong.” It’s the same with the military. No one has any trouble with the equation: Man + murder = evil. Throw in one little inconsequential variable, however, and most people get very confused. Man + murder + green costume = ?zzttz¿¡[short circuit] um, national hero?
Our real challenge is to extend the moral principles everyone already accepts – thus if we lack a solid argument for the universality of those moral principles, we are unlikely to gain much ground. I believe that our lack of a compelling argument for universal principles is one reason we have made so little progress over the last century or so. If moral rules are accepted (i.e. murder = evil), but universal consistency is optional, we have no real leverage to change people’s thinking.
I truly believe that we must resist the short-term tactics of arguing only about politics and economics, and instead spend our energies hacking through the challenges of defining arguments for an objective and universal morality. If we can come to a rigorous, well-defined and well-understood theory of morality, then we will gain immense traction, and can finally begin to achieve the success that has hitherto eluded us. Without a doubt, my suggestions are far more strategic and tactical, but I think that it is very clear by now that our prior tactics have not succeeded. If we train ourselves in moral reasoning, and learn how to refute those who oppose universal ethics, rather than, say, merely arguing against the minimum wage, then we can really truly turn the tide of history and save not just libertarianism, but the world.
Stefan Molyneux, Universal Morality: A Proposition, http://freedomain.blogspot.com/2007/01/universal-morality-proposition.html
_______
Osobiście byłem wierzącym od lat dziecięcych, nie znając problemów apologetycznych. Zacząłem je studiować dopiero w 25 roku życia. Wydaje mi się – o ile dobrze pamiętam te dawne czasy – że samej wiary we mnie to studium nie wzmocniło, gdyż ona tkwiła korzeniami gdzie indziej, ale doznałem bardzo dużo radości dowiadując się, na jak bardzo solidnych racjonalnych fundamentach się opieramy. Jest wielką radością dla katolika świadomość, że wiara jego jest rozumna, że jest w pełni uzasadniona nie tylko wobec Boga i własnego sumienia, ale i wobec całej ludzkości.
Trudno uwierzyć, by naprawdę miłował Boga ten, kto nie ma dla Niego czasu. Każda dziewczyna, nawet bardzo zapracowana, znajdzie czas, by spotkać się ze swoim chłopcem, znajdzie czas, bo uważa to za rzecz ważną. Jeżeliby nie znalazła czasu, on słusznie wątpić będzie o jej miłości. Człowiek znajdzie czas na to, co jest dla niego naprawdę ważne. Jeżeli więc nie znajdzie czasu na modlitwę, to niezawodnie świadczy to o błędnej hierarchii wartości, jaką posiadamy.
W krzyżu nie jest najważniejsze cierpienie, lecz wypełnienie Woli Bożej aż do końca. Chrystus w Ogrójcu nie prosił Ojca o mękę. Wręcz przeciwnie, o jej odsunięcie, jeśli to możliwe. My chrześcijanie też powinniśmy być nastawieni nie na cierpienie, ale na spełnienie Woli Bożej do końca, choćby przez ból, jeśli to konieczne.
Kto chce więc wychować chrześcijanina, musi przede wszystkim to zapewnić, aby ten człowiek się modlił. Jak nie można kształtować żelaza wyjętego z ognia i ostygłego, tak i duszy wyjętej z atmosfery modlitwy nie da się formować, bo ma ona w sobie wewnętrzne stwardnienie pychy, na które prócz modlitwy nie ma innego lekarstwa. Gdy człowiek się modli, coś się w nim zmienia, nawet gdy on sam o tym nie wie.
Nie jest prawdziwe to modne porzekadło – nie ma cudów – bo właśnie cuda są, ale widoczne tylko dla tych, którzy umieją patrzeć z wiarą na zwyczajne z pozoru sprawy.
Św. Jakub Apostoł mówi, że to jest tak bardzo trudna rzecz, że żaden człowiek nie potrafi języka ujarzmić. Tylko Bóg może człowiekowi dać tę moc. Bo nie o to chodzi, żeby człowiek nie mówił, ale żeby mówił to, co trzeba, jak trzeba i ile trzeba.
Piotr Rostworowski OSB/Er. Cam., Myśli wyszukane, http://www.kameduli.pl/mysli.php
_______
Bank centralny „kreuje” pieniądz z niczego, po czym „pożycza” wykreowany w ten sposób pieniądz bankom komercyjnym, które z kolei udzielają kredytów zabezpieczonych hipotecznie. Dowodem praktykowania tego procederu jest inflacja, która w Polsce, w okresie od stycznia do października 2006 r. wyniosła 1,6 proc. Akurat nie jest to dużo, ale jeśli zestawimy to z rozmiarem PKB w 2006 r. (976 mld zł), to znaczy, że bank centralny mógł metodą wypłukiwania złota z powietrza wykreować ponad 15 mld zł.. To akurat tylko o 5 mld zł więcej od sumy hipotecznych kredytów mieszkaniowych udzielonych w III kwartale bieżącego roku (10,8 mld zł). Mamy tedy do czynienia z „nadpłynnością”, zarządzaną przez stosunkowo nielicznych dysponentów. Najwidoczniej musieli oni ostatnio nabrać wątpliwości, czy ta gotówka wkrótce będzie cokolwiek warta, skoro gołym okiem widać, że próbują pozbyć się jej jak najszybciej, lokując ją w nieruchomościach. Tylko w ten sposób bowiem można wytłumaczyć gwałtowny wzrost cen w tej branży. W ten oto sposób banki i instytucje finansowe stają się właścicielami całych miast i całych krajów za pieniądze, które rządy odebrały obywatelom tych miast, czy krajów, albo banki centralne w zmowie z rządami „wykreowały”.
Stanisław Michalkiewicz, Dach nad głową, http://www.kapitalizm.republika.pl/michal15.html
_______
[Gilbert Keith Chesterton said:] “The free man owns himself. He can damage himself with either eating or drinking; he can ruin himself with gambling. If he does he is certainly a damn fool, and he might possibly be a damned soul; but if he may not, he is not a free man any more than a dog.”
TheAnchoress, Chesterton & Lewis warn against tyranny, http://theanchoressonline.com/2008/06/03/chesterton-lewis-warn-against-tyranny/
No comments:
Post a Comment